Dla kogo jest inwestowanie? 4 rady po 13 latach w bankowości

Inwestować czy nadpłać kredyt hipoteczny? Jeśli inwestować to jak, żeby tego nie żałować? W tym wpisie podzielę się z wami swoim doświadczeniem związanym z inwestowaniem na rynkach finansowych, które zdobyłem podczas wieloletniej pracy w bankowości.

Inwestowanie nie zawsze jest złe – sam inwestuję niewielkie kwoty w bardzo ryzykowne aktywa finansowe, jednak musimy pamiętać o kilku zasadach. Wpis ten jest moją próbą dotarcia do osób, które pod wpływem mediów postanowiły niepewnie zainwestować pieniądze, które mogłyby zostać przeznaczone na nadpłatę kredytu hipotecznego. Nieprzemyślane inwestycje mogą prowadzić do utraty zainwestowanego kapitału. Jak tego uniknąć? 

Witam Cię w Pewnym Miejscu. Nazywam się Adrian Sawicki i na co dzień pomagam moim klientom uzyskać najlepszy kredyt hipoteczny i inwestować w nieruchomości bezpiecznie, krok po kroku.

Inwestowanie nie jest dla każdego

Gdy jakiś czas temu pracowałem jako osobisty doradca klienta premium, jednym z moich klientów była starsza osoba, która zainwestowała swoje środki w bardzo bezpieczne fundusze. W większości były to obligacje Skarbu Państwa, a częściowo obligacje komunalne i obligacje korporacyjne. Co miesiąc spotykałem się z tą osobą i pokazywałem, jak jej inwestycje rosną. Na naszym którymś już spotkaniu z kolei, w trakcie przedstawiania przygotowanych przeze mnie tabelek z wynikami, klientka powiedziała, że ona to w zasadzie wszystko wie, bo codziennie wstaje o wczesnym świcie po to, aby sprawdzać wyniki giełdy na telegazecie. Kiedy to usłyszałem, wiedziałem już, że takie inwestowanie nie jest dla niej. Dlaczego? Jeżeli to wszystko kosztowało ją tyle stresu, to dotychczasowe zyski nie były w stanie pokryć jej nadszarpniętych nerwów. Przeszliśmy więc na rynek pieniężny, czyli po prostu na zwykłe depozyty bankowe. Klientka zarabiała mniej, ale dzięki lokatom negocjowanym z góry wiedziała, przez jaki okres ile dokładnie zarobi, co dało jej bezwątpienia spokój. Nie każdy zysk jest wart poniesionych strat, szczególnie tych niematerialnych, jakimi jest własne zdrowie i spokój. 

Oczekiwane zyski a akceptowalne ryzyko, które jesteśmy w stanie ponieść dla inwestycji

Inwestując nie można zjeść ciastka i mieć ciastko. Byłoby idealnie, gdyby istniały inwestycje bezpieczne i jednocześnie przynoszące spore zyski. Niestety, tak się nie da. 

Gdy chcemy inwestować bezpiecznie, ale z mniejszym zyskiem – wybieramy rynek pieniężny, czyli depozyty bankowe, gdzie zysk w skali roku wynosi średnio 6%.  Jeżeli to dla nas za mało, to idziemy o krok dalej – w bardziej ryzykowne inwestycje na rynku kapitałowym, a więc obligacje Skarbu Państwa.  Większy zysk może przynieść nam rynek akcji, ale inwestowanie w ten sposób jest też o wiele bardziej ryzykowne. Jeżeli oczekujemy jeszcze większej stopy zwrotu, to możemy zdecydować się na rynek walutowy, ale wiąże się to z jeszcze większym ryzykiem. 

Nie ma czegoś takiego jak pewne pieniądze bez ryzyka. Jeden z największych portali brokerskich w Polsce podaje, że 81% klientów, którzy kupują kontrakty terminowe traci, a tylko 19% wygrywa. Oczywiście stawka jest duża, większość traci i jest dawcą kapitału. Nie da się dużo zarobić, nie ponosząc ryzyka. Zysk to zawsze premia za ryzyko, więc gdy chcesz zarobić duże pieniądze, musisz ponieść duże ryzyko. 

Pamiętam sytuację z pracy w bankowości, kiedy to moja ówczesna klientka – pani konsul, gdy przyjeżdżała do Polski, spotykała się ze mną, aby obserwować swoje inwestycje ulokowane w funduszach inwestycyjnych. Na którymś spotkaniu oznajmiła, że chce wypłacić wszystkie pieniądze, ponieważ planuje zainwestować je w bardzo intratny interes, a do tego bezpieczny, z pewnymi zyskami. Gdy zapytałem co to za inwestycja, opowiedziała mi o firmie, która jej to wszystko obiecała. Oczywiście starałem się wyprowadzić ją z błędu i wytłumaczyć, że ponadprzeciętne zyski przy zerowym ryzyku to fikcja.

Jakiś czas później ta sama klientka przyszła do mnie z pracownikiem owej firmy, który zaczął opowiadać o atutach inwestycji i przekonywać do swojej oferty. Jako, że w tamtym czasie pracowałem także jako wykładowca akademicki, wyjąłem kartkę i zacząłem tłumaczyć, czym jest ryzyko i czym są zyski i że niemożliwą rzeczą jest, aby osiągnąć duże zyski nie ponosząc ryzyka. Przedstawiciel bronił się, tłumacząc, że ryzyka nie ma, bo zainwestowane pieniądze są zabezpieczone w złocie. Możecie się już domyślać, że chodziło o firmę Amber Gold. Ostatecznie klientka zrezygnowała z tej inwestycji i zostawiła swoje pieniądze w funduszach inwestycyjnych. 

Ty chcesz inwestować czy ktoś cię namawia?

Każdy z nas przynajmniej kilka razy w przeciągu ostatnich 2, 3 lat spotkał się z sytuacją, w której został zaproszony na rozmowę z konsultantem na temat możliwych zysków, jakie może przynieść rynek. Ja zawsze wtedy proszę tę osobę o to, aby pokazała mi swoje wyniki i to, ile udało jej się zyskać na inwestycjach, które oferuje. Zazwyczaj rozmowa się kończy, co tylko świadczy o jakości oferty.

W doradztwie inwestycyjnym bardzo często mamy do czynienia z tzw. paradoksem Wall Street, w którym chodzi o to, że osoby, które do pracy dojeżdżają metrem, doradzają ludziom, którzy przyjeżdżają do nich Rolls-Royce. 

Bank zawsze zarabia, klientowi się zdarza

W bankowości zakochałem się lata temu, ta praca naprawdę sprawiała mi wiele przyjemności i satysfakcji. Wiele się dzięki niej nauczyłem, a rozmowy z klientami były dla mnie kopalnią cennych wskazówek i rad. Analizowałem portfele klientów, ich wyciągi bankowe, oceniałem co działa, a co nie, dlaczego zyskują, a dlaczego tracą. Czułem spełnienie, ale też ciężar, który nie pozwolił mi dalej pracować w bankowości. Ciężar ten był związany z odpowiedzialnością za losy moich klientów – zarabiałem tym więcej, im więcej zarobiłem dla banku, a wynik klienta nie miał żadnego znaczenia.

Prawda jest także, że bank, broker czy platforma inwestycyjna zarobią zawsze, klientowi się zdarza zarobić. Nieważne, czy klient zyskuje, czy traci, liczy się to, ile dzięki niemu udało się zarobić bankowi lub innej instytucji. To jest smutna rzeczywistość, o której nie można zapominać, szczególnie wtedy, gdy ktoś nas namawia do inwestowania. Zadajmy sobie wtedy pytania, czy temu komuś na pewno zależy na naszym dobru, na naszym zysku? Czy inwestujesz, dlatego, że ktoś ciebie namawia, czy dlatego, że sam chcesz podjąć takie ryzyko?

Jakie pieniądze chcesz zainwestować?

Kolejna sprawa dotyczy tego, jakie pieniądze chcesz zainwestować i czy pochodzą z twoich nadwyżek finansowych? Czy są to pieniądze, które możesz stracić, a może pieniądze, dzięki którym oczekujesz, że będziesz bogaty? Rzecz, której większość ludzi nie rozumie – inwestowanie zaczyna się wtedy, kiedy masz już poukładane sprawy w życiu, kiedy się dorobiłeś i kiedy masz pieniądze, które możesz tzw. przepalić. To nie jest tak, jak mówią reklamy, że możesz zainwestować swoje ostatnie pieniądze i zostać bogaty. Jeżeli chcesz zainwestować pieniądze, które są dla ciebie wszystkim i wierzysz, że dzięki temu będziesz bogatszy, bo ktoś ci to obiecał, to niestety muszę cię rozczarować. To są reklamy, a nie życie. Zarobi pośrednik, zarobi broker, a tobie może się zdarzyć przypadek. 

Jak sprawdzić, czy inwestowanie jest dla ciebie?

Nie ma recepty na to, aby jednoznacznie ocenić, czy inwestowanie na pewno jest dla ciebie. Warto jednak zadać sobie kilka pytań i szczerze na nie odpowiedzieć: 

  • Czy pieniądze, które chcesz zainwestować to są nadwyżki finansowe, które możesz stracić? 
  • Czy jesteś świadomy ryzyka, jakie niesie ze sobą dana inwestycja i czy bierzesz to ryzyko na siebie, czy na pewno jest to twoja decyzja i nikt cię do niej nie namawia? 
  • Czy oczekujesz zysków, które są proporcjonalne do ryzyka?